Zasilanie aparatu: oryginalny akumulator, czy może jednak zamiennik?
6 marca 2011 | Kategoria: Praktyka, Sprzętowo | komentarzy 6
Razem z aparatem dostałem garść akcesoriów, wśród których był akumulator. Oryginalny akumulator Olympus BLM-1 + standardowa ładowarka, aby móc robić zdjęcia od zaraz.
Z domyślnymi ustawieniami aparatu, raz zatankowany do pełna akumulator wytrzymywał około pół tysiąca zdjęć. Pisząc o domyślnych ustawieniach, mam na myśli automatyczny podgląd świeżo zrobionego zdjęcia przez 5 sekund. Do tego dodam przeglądanie części zrobionych zdjęć podczas sesji, a także kasowanie w trakcie nieudanych kadrów oraz sporadyczne używanie wbudowanej lampy błyskowej.
Szybko porzuciłem powyższe ustawienia i zwyczaje:
- – wyłączyłem automatyczny podgląd zdjęć
- – zrezygnowałem z wbudowanej lampy
- – praktycznie przestałem przeglądać zdjęcia (sporadycznie tylko, w zastępstwie automatycznego podglądu, aby rozwiać wątpliwości dotyczące ustawień ekspozycji i ich wpływu na zdjęcie)
- – przestałem kasować zdjęcia (po zrzuceniu zdjęć na dysk format karty i po sprawie)
Dzięki temu żywotność oryginalnego akumulatora wzrosła do tysiąca zdjęć (rekord, to około 1200 podczas maratonu MTB), ale tak dobry wynik absolutnie nie zwalniał mnie z konieczności posiadania „zapasówki”. Nie tylko dlatego, że pełnego BLM-1 może czasem zabraknąć, ale również przez to, iż oryginalny nie zawsze był naładowany na full, a do tego sam z siebie też się rozładowuje i głupio by było, gdyby po pięćdziesięciu kadrach mi zdechł :)
Czytaj całość…
Beroflex Auto 28 mm f/2.8-16 – sample i zdjęcia
22 listopada 2010 | Kategoria: Obiektywy, Sprzętowo | komentarzy 13
Do standardowego obiektywu (Heliosa) i krótkiego tele (Jupitera) postanowiłem dorzucić coś szerszego. 14 mm x2 (Olympus) na dobrą sprawę wystarcza mi, więc takie 28-29 mm do małoobrazkowego analoga będzie dla mnie jak ulał. Trafiłem na świeżo rozpoczętą aukcję z opcją „Kup teraz”, na której do sprzedania był mój Beroflex 28mm. Znalazłem w sieci trochę sampli, przejrzałem je i obiektyw kupiłem.
W świetnym stanie egzemplarz mi się trafił; gdyby nie kilka odprysków lakieru na pierścieniu przysłony, wyglądałby jak nowy. Pierścień przysłony pracuje z niemałym oporem (jakby jeszcze był niewyrobiony) w skokach o 1EV, z kolei pierścień ogniskowania przesuwa się z leciutkim oporem, a pełen obrót wynosi tylko 90 stopni.
Sześciolistkowa przysłona umożliwia dozowania światła w sześciu wariantach: f/2.8, 4, 5.6, 8, 11 i 16. Z szybkiego testu popełnionego za pomocą Olympusa wyszło szydło z wora: f/2.8 trudno nazwać użyteczną, ponieważ obiektyw mydli, jak jasny gwint. Ciężko pełną dziurę nazwać użyteczną, ale od biedy… jak nie ma wyjścia, to i iso-1600 z cyfrowej małpki da się znieść :)
Czytaj całość…
Pasek nadgarstkowy trzypunktowy – czy warto?
7 listopada 2010 | Kategoria: Praktyka, Sprzętowo | komentarzy 11
Wahałem się: kupić czy nie kupić? W podjęciu decyzji nie pomagała równowaga między kupą zalet i takich samych gabarytów kupą wad.
Z jednej strony:
- pewniejszy chwyt
- brak pelętającego się po torbie paska
- możliwość rozprostowania paluchów dłoni trzymającej aparat bez „wypuszczania go z dłoni”.
Z drugiej strony:
- brak możliwości przewieszenia aparatu przez ramię/na szyi
- ograniczone pole manewru prawą dłonią
Zdecydowało zmęczenie dłoni i nadgarstka po kilku godzinach ciągłego trzymania i wywijania aparatem. Kupiłem pasek nadgarstkowy. Wybrałem trzypunktowy (dwupunktowe nie obejmują kciuka), bo jak już zespalać łapsko z gripem, to na całego :)
Na zdjęciu z profilu wyglądało to wyśmienicie: szeroki, mocny pasek, zapewniający super pewny chwyt. Tak pewny, że można nawet wypuścić aparat z dłoni, a on i tak – jak przyklejony – będzie tkwił w niej. Z dwupunktowego można łatwo się wyśliznąć.
Właściwie nie powinno się to nazywać „trzypunktowy pasek nadgarstkowy”, tylko „trzypunktowa uprząż nadgarstkowa”. Jednym z trzech elementów tej konstrukcji jest pasek, którego jeden koniec mocuje się go do uchwytu w body. Pasek ten przechodzi wzdłuż linii kostek zaciśniętej pięści i opasając dłoń kieruje się ku plastikowemu elementowi przykręcanemu do gwintu mocowania statywu. Ostatni jego odcinek – między plastikiem w spodzie aparatu, a uprzężą ze skóry ekologicznej – zakończony jest rzepem, którym można regulować siłę docisku dłoni do aparatu.
Czytaj całość…